- Pasażerowie lotu numer dwieście trzydzieści sześć proszeni są o natychmiastowe zgłoszenie się w odpowiednim punkcie odprawy. Samolot ruszy za dziesięć minut - po raz kolejny do uszu szatynki doleciało ogłoszenie stewardessy, która produkowała się już dobre piętnaście minut. Zapewne nie musiałaby, gdyby jakieś osoby nie spóźniły się na samolot, który miał odlecieć już zaległe dziesięć minut temu. Z pewnością trzy - czwarte pilotów wystartowałoby bez brakujących osób, gdyż to leżało w ich interesie tych osób, aby się wyrobić, ale nie tu. Nie w Los Angeles, gdzie tylko tu czekało się na brakujące nadal zguby.
Lily wyprostowała się, odwracając głowę na prawo, dostrzegając śpiącą już przyjaciółkę, która niestety siedziała po drugiej stronie samolotu wraz z jakimś staruszkiem i dzieckiem, które śliniło się na jej fioletowy, jedwabny sweter, należący do ulubionej części garderoby Olivii. Adams jednak dalej spała w najlepsze, po chwili opuszczając głowę na ramię mężczyzny. Można by powiedzieć, że mimo iż się nie znali to mieli podobne zainteresowania - sen. Olivia w szkole była znana właśnie z tego, że może zasnąć w każdej sytuacji, na przykład podczas trąbienia trąbką przy jej uchu, czy rzucaniu Diabełków. Raz zdarzyło jej się nawet zasnąć na wf - ie, kiedy musiała przebiec tysiąc metrów, po czym upadła na Mark'a - jej pierwszego chłopaka, w którym podkochiwała się od kilku lat, jednak była osobą zbyt nieśmiałą, żeby do niego zagadać. Ale to właśnie tym o to sposobem została jego dziewczyną. Olivia była najlepszą przyjaciółką Lily odkąd ta tylko pamięta. To jej powierzała wszystkie swoje sekrety i to właśnie z nią miała najlepsze wspomnienia.
Uśmiechnęła się pod nosem, po czym z powrotem oparła się o oparcie fotela samolotu, słysząc ponowny głos stewardessy, której nagle ktoś przerwał. Głosy na pewno należały do mężczyzn, jednak nie był na tyle wyraziste i zrozumiałe, aby Styles mogła cokolwiek usłyszeć. Skrzywiła się, kiedy dotarła do niej ta informacja, po czym odwróciła wzrok na szybę, z której widziała pierwszy w dzisiejszym dniu odlatujący samolot. Zresztą, co się dziwić skoro była dwudziesta trzecia? Dlaczego ja muszę tu czekać, żeby jacyś idioci się zjawili? Szatynka była stu procentowo pewna, że to jacyś mężczyźni z obsługi, jednak ta myśl zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, kiedy usłyszała śmiech. Podniosła głowę tak, aby móc sięgnąć wzrokiem na sam przód maszyny, jednak wysoki pan, siedzący przed nią, zabronił jej tego.
- Przepraszamy za spóźnienie, jednak uprzejmy ochroniarz lotniska znowu przez przypadek myślał, że mamy w torbach tony narkotyków, piwa i bomby, którymi chcemy zniszczyć samolot - zaśmiał się Mulat, którego Lily dostrzegła kilka sekund później, kiedy stanął przy drzwiach od kabiny pilota. Wysoki, czarnowłosy chłopak ubrany był w czarne spodnie oraz równie ciemną bluzkę, która uwidaczniała jego mięśnie. Lekki zarost na twarzy ukazywał jego idealne rysy twarzy, a zarazem dodawał mu uroku. Duże oczy patrzyły w zirytowaną kobietę, a cudowny uśmiech zwalał z nóg, chyba każdą dziewczynę w samolocie, oprócz niej.
- Dlaczego mnie to nie dziwi? - zapytał starszy mężczyzna, który okazał się być pilotem. Niższy niż Mulat, jednak również wysoki, który był przy sobie. Zapewne znał go jak i jego przyjaciela - wysokiego, brązowowłosego chłopaka, który był ubrany w luźną czarno - białą bluzkę w paski oraz ciemne jeansy. Lily nie mogła dostrzec jego twarzy, gdyż stał tyłem do niej. - Jeszcze raz się spóźnicie, a wam łby powyrywam - warknął w ich stronę, po czym wskazał na ich miejsca, które znajdowały się tuż przy szatynce. Wściekła dziewczyna wzniosła oczy do góry, po czym wlepiła wzrok w okno, przez które widziała już kolejny odlatujący samolot, myśląc nad tym, dlaczego ta maszyna nie może być tą, w której ona obecnie się znajduje. Biorąc kolejne wdechy, słyszała śmiech zbliżających się chłopaków, którzy po chwili stanęli i wpatrywali się w dziewczynę. Na twarzy Mulata od razu zagościł uśmiech, który Lily dostrzegła w odbiciu w szybie.
- Witam uroczą panią - zaśmiał się brązowowłosy, mrugając do niej, kiedy spojrzała na nich z opartą głową o szybę.
- Jaka szkoda Louis, że to ja siedzę obok tej uroczej pani - odparł Mulat, wrzucając swoją torbę na jedną z półek, po chwili siadając na swoim miejscu. - Zayn Malik - uśmiechnął się w jej stronę, ukazując dwa dołeczki. - A ten o to - wskazał na siedzącego po jego prawej stronie przyjaciela. - To Louis Tomlinson, ale on jest mało ważny - zaśmiał się, widząc zażenowaną minę chłopaka, który już sekundę później zwiedzał toaletę.
-
Lily Styles - mruknęła, po chwili widząc jak mina Louis'a staje się
zmieszana, jednak Zayn dalej patrzył się w nią jak w obrazek.
- Więc, Lily... Mamy przed sobą piętnaście godzin, podczas których poznasz osobę, której imię będziesz krzyczeć, co noc.
- Ktoś ci mówił, że jesteś kompletnym dupkiem, który jest chyba nie wyżyty? - spytała się, patrząc na niego z politowaniem. - Uwierz, myślę że prawie wszystkie dziewczyny najchętniej by się na ciebie rzuciły - odpowiedziała, zakładając nogę na nogę.
- Czy to propozycja? - spytał, uśmiechając się zalotnie.
- Spytaj się tamtej blondyny, której oczy na twój widok wychodzą - prychnęła pod nosem, wskazując głową na śliniącą się ( i to dosłownie ) dziewczynę.
- Daj mi kilka godzin, a będziesz robić to co ona - zaśmiał się, rozpinając pas. Wyprostował nogi, po czym zsunął się lekko. Nadal jednak był wyższy od dziewczyny.
- Niestety ja nie jestem osobą, która zamiast włosów nosi peruki i tony makijażu - odpowiedziała, ilustrując blondynkę. Równie dobrze z jej tapety można by było cegły pozlepiać. - A tak poza tym ja się nie ślinię na widok jakiegoś przystojnego chłopaka, a nawet jeśli to żadnego tutaj nie widzę - uśmiechnęła się sztucznie, po czym podciągnęła nogi do siebie, przytulając poduszkę i zamykając oczy. Już chwilę później spała.
Poranek, który okazał się być południem, był także nie miłą pobudką dla pasażerów lotu. Każda z osób, która nie zasłoniła okna została obudzona przez rażące promienie słoneczne. Jedną z nich była Lily, która mocniej przytuliła się do poduszki, układając głowę na czymś twardym. Za żadne skarby nie przypominało jej to okna, ani oparcia fotela. Podniosła wzrok i zobaczyła śpiącego Zayn'a, który oplatał ją ręką w pasie, a jej głowa dotąd spoczywała na jego ramieniu.
- Prosimy o uwagę. Dokładnie za piętnaście minut samolot będzie przygotowywał się do lądowania. Należy uważać. Prosimy o zapięcie pasów i zajęcie swoich miejsc - Lily lekko drgnęła, jednak to nie zbudziło ani Zayn'a, ani Louis'a, który jak do tej pory był bardziej znosi niż jego przyjaciel. Dziewczyna zapięła pasy, po czym zobaczyła jak stewardessa próbuje obudzić dwójkę chłopaków, jednak za grosz jej to nie wychodzi. Styles spojrzała na nią ze współczuciem, po czym nachyliła się nad uchem Malik'a.
- Wiesz mam ogromną ochotę na ciebie - wyszeptała, po chwili widząc obudzonego już chłopaka. Wyglądał...Zabawnie? Roztrzepane włosy i zdezorientowanie to pierwsze, co rzucało się w oczy, kiedy ktokolwiek spojrzał na chłopaka. Zaśmiała się, widząc jak ledwo zapina pasy.
- Mam pytanie... Śniło mi się, czy coś do mnie powiedziałaś? - spytał.
- Widzisz. Mówiłam, że jesteś nie wyżyty i na dodatek jeszcze tak zboczony... - westchnęła, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
Piętnaście minut później Lily wraz z Olivą znalazły się na lotnisku, odbierając bagaże. Poszło im to bardzo szybko, gdyż już po zaledwie dziesięciu minutach ( biorąc pod uwagę tak liczną grupę pasażerów ). Ciągnąc za sobą dużą czarną walizkę oraz mniejszą tego samego koloru Lily dołączyła do czekającej już na nią przyjaciółki.
- Jak ci minął lot? Bo ja jedyne, co pamiętam to jak usiadłam na miejsce, a później urwał mi się film - zaśmiała się brunetka, narzucając na siebie fioletowy sweter, który został obśliniony przez dziecko. Lily przez chwilę zastanawiała się czy warto o tym wspomnieć, jednak po chwili zrezygnowała z tego, krótko się śmiejąc.
- Powiedzmy, że całkiem dobrze - uśmiechnęła się w jej stronę. Gdyby nie para idiotów... - Dobra ruszajmy się jak chcemy dotrzeć do Imperium i złapać jeszcze jakąś taksówkę o tej porze - mruknęła, spoglądając na zegarek. Dokładnie piętnasta, co oznaczało stanie w godzinnych korkach w Londynie.
- Albo się przejdziemy - odpowiedziała pogodnie Liv. - Jest ładna pogoda - Lily wzruszyła ramionami, idąc za nie czekając na nią przyjaciółką. Ostatni raz zerknęła w stronę lotniska, dostrzegając patrzącego na nią Mulata. Szybko odwróciła wzrok, po chwili doganiając Adams.
__________________________________________________
Mamy pierwszy - upragniony - mhm - rozdział, który nie miałam pojęcia jak zacząć. Wiem jak będzie wyglądało opowiadanie itp. itd., jednak nie wiedziałam jak zacząć dopóki nie wpadłam na to! Mam nadzieję, że podoba Wam się początek historii i zostaniecie ze mną, co? :)
Podoba się?
~ Al xxx
Ps. Nie wiem, czy wyrobię się z dokończeniem rozdziału na Aniołach, więc może ukazać się dopiero jutro! Przepraszam.
piątek, 27 czerwca 2014
niedziela, 1 czerwca 2014
Prologue
Stojąc nad krawędzią jednego z najwyższych budynków na świecie, spoglądała na piękne miasto, co chwilę wycierając cieknące z jej oczu łzy. Nienawidziła tego miejsca, ponieważ zamieniło ją w potwora. Bezdusznego człowieka, który nie posiadał czegoś takiego jak sumienie. Zamiast tego puste miejsce wypełniała nienawiść do samej siebie, która niszczyła ją z każdą sekundą coraz bardziej.
- Nie podchodź - wzięła głęboki wdech, po czym ostrożnie odwróciła się, spoglądając na przerażone oczy chłopaka.
- Nic złego mi się nie stanie - uśmiechnęła się lekko. - Tylko musisz pogodzić się z tym, że stanie się ze mną to, na co zasługuje - dodała, cicho łkając. Zdezorientowany chłopak podszedł najszybciej jak tylko mógł, jednak było już za późno. Nim zdążył jej dotknąć, przytrzymać, rzuciła się. Chwilę później słyszał już tylko krzyki ludzi, karetkę i hamujące samochody. Wiedział już dobrze, co to oznacza. Wiedział, że spóźnił się. Wiedział, że teraz jego życie będzie inne. Wiedział, że śmierć niedługo dopadnie i jego.
__________________________________________________
Zacznę teraz od szczerej opinii. Wątpię z całego serca, że będziecie wiedzieć, co planuje w pierwszych rozdziałach :) Nawet dla mnie prolog jest jakiś wyrwany z nie wiadomo czego ;) Ale mi się podoba! A to jest najważniejsze! A co Wy o nim sądzicie?
- Al xxx
- Nie podchodź - wzięła głęboki wdech, po czym ostrożnie odwróciła się, spoglądając na przerażone oczy chłopaka.
- Nic złego mi się nie stanie - uśmiechnęła się lekko. - Tylko musisz pogodzić się z tym, że stanie się ze mną to, na co zasługuje - dodała, cicho łkając. Zdezorientowany chłopak podszedł najszybciej jak tylko mógł, jednak było już za późno. Nim zdążył jej dotknąć, przytrzymać, rzuciła się. Chwilę później słyszał już tylko krzyki ludzi, karetkę i hamujące samochody. Wiedział już dobrze, co to oznacza. Wiedział, że spóźnił się. Wiedział, że teraz jego życie będzie inne. Wiedział, że śmierć niedługo dopadnie i jego.
__________________________________________________
Zacznę teraz od szczerej opinii. Wątpię z całego serca, że będziecie wiedzieć, co planuje w pierwszych rozdziałach :) Nawet dla mnie prolog jest jakiś wyrwany z nie wiadomo czego ;) Ale mi się podoba! A to jest najważniejsze! A co Wy o nim sądzicie?
- Al xxx
Subskrybuj:
Posty (Atom)